Zanim się rozsypiecie, przebiegnijcie maraton.

środa, 29 maja 2013

Krochmal


Pani Henryka Duchaj lubiła prasować koszule, choć trzeba przyznać - nie wszystkie. Nie znosiła zwłaszcza tych gniotących, które stawały się wymięte zaraz po odwieszeniu do szafy. Ale skoro w dzisiejszym świecie chleb pieczony w hipermarkecie, starzeje się w drodze do kasy, tak że po zapłaceniu rachunku jest automatycznie nieświeży, to co mogło jeszcze panią Henrykę zdziwić.


A jednak zdziwiło ją gdy Pan kazał jej użyć śmierdzącego, francuskiego krochmalu w sprayu do tych odpornych koszul. Pani Duchajowa prasowała je i kichała, mamrocząc przy tym przekleństwa - bezustannie.

Pan miał sentyment do tego preparatu, odkąd spryskał nim w łóżku dziewczynę, z którą miał wyłącznie związek seksualny i dziecko. Było to jak olśnienie, dodatkowy efekt, urozmaicenie monotonii współżycia, które zapewniło mu poprawę parametrów - szybkości, przyspieszenia, ale także długości. Po prostu supergładził jej skórę.

Nic dziwnego, myślał, że nasze babki używały krochmalu.

Pani Duchajowa też krochmaliła, ale nie było jej przyjemnie. Co gorsza Pan źle się poczuł w pracy - w wyprasowanej przez nią koszuli do tego stopnia, że spuchł i sczerwieniał pod kołnierzykiem. Szyja zaczęła go palić tak, że musiał natychmiast wracać do domu.

Koszula Dejaniry pomyślał, gdyż wykonywał syzyfową pracę redaktora w wydawnictwie, w którym co i raz jakiś autor marnej prozy wyciągał pseudoargumenty z mitów greckich. Dotarł do domu w stanie ciężkim - zataczając się i płacząc. Zdarł z siebie ubranie i począł się płukać pod prysznicem. Napił się jogurtu,a potem wódki. Nic nie pomagało. Pani Duchajowa zaczęła lamentować, że to jest przeklęta koszula i należy ją wyrzucić, a najlepiej spalić, a następnie wybiegła uspokoić się do sąsiadki.

A on puchł dalej tak, że już świata nie widział - oczy tonęły mu w policzkowych poduchach i miał przywidzenia. Wydawało mu się na przykład, że pojemnik z krochmalem stojący na desce do prasowania - dosłownie oblazło stado czarnych karaluchów. Ostrożnie doczołgał się do stada i zaczął bezwiednie czytać tekst na etykiecie. Było to drukowalne opowiadanie o karaluchach napisane po francusku.

Resztkami sił zadzwonił po pogotowie, a potem do dziewczyny, którą kiedyś spryskał krochmalem i z którą miał dzięki temu udany związek seksualny i dziecko.


2 komentarze:

  1. O tak, nasze babki używały krochmalu, przynajmniej moje wszystkie, pościel czasem była tak sztywna, że brzegiem poduszki można było sobie podciąć żyły :-)

    OdpowiedzUsuń